Everything's coming to a grinding halt
No to może teraz coś bardziej ambytnego. The Cure to angielska kapela, dość szeroko znana i lubiana (przez wielu uwielbiana, uważana za kultową etc.). Powstali w 1976 roku i grali coś co pankrokiem nie było, choć niewątpliwie z pankroka wyrosło. Z czasem, jak przystało na prawdziwych artystów, coraz bardziej zaczęli eksperymentować z muzyką. Przyznam, że nie za bardzo znam ich twórczość po roku '80, bo po prostu mi nie wchodzi (może kiedyś się jeszcze przekonam). Dla mnie to prawdziwe The Cure to to z przed tego roku.
No to może teraz coś bardziej ambytnego. The Cure to angielska kapela, dość szeroko znana i lubiana (przez wielu uwielbiana, uważana za kultową etc.). Powstali w 1976 roku i grali coś co pankrokiem nie było, choć niewątpliwie z pankroka wyrosło. Z czasem, jak przystało na prawdziwych artystów, coraz bardziej zaczęli eksperymentować z muzyką. Przyznam, że nie za bardzo znam ich twórczość po roku '80, bo po prostu mi nie wchodzi (może kiedyś się jeszcze przekonam). Dla mnie to prawdziwe The Cure to to z przed tego roku.
Boys Don't Cry to amerykańskie wydanie ich pierwszego LP Three Imaginary Boys (1979 r.). Różni się ono od pierwowzoru wieloma rzeczami: inny tytuł, inna okładka , poprzestawiana kolejność utworów, zabranie kilku kawałków kosztem dodania kilku innych. Wszystkie te zmiany są zmianami na lepsze. Nie jestem w stanie opisać muzyki ani jej do niczego porównać. Płyta jako całość tworzy niesamowity klimat, który dosłownie wgniata w ziemię. To trzeba przeżyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz