Leather and sweat fills the atmosphere
Stretchin' and drippin' just to pogo too
The anarchy show they shout it out
Stretchin' and drippin' just to pogo too
The anarchy show they shout it out
There ís no real music
and I'm just shoutin' and screamin'
But that ís a response to an anarchist meeting
and I'm just shoutin' and screamin'
But that ís a response to an anarchist meeting
But after the gig is back to obeying
their every say
Back to being those poor lambs
led to the fuckin' slaughter
their every say
Back to being those poor lambs
led to the fuckin' slaughter
You think that this is a turn of phrase
Realism is what we're preachin
Are you really so afraid?
Realism is what we're preachin
Are you really so afraid?
Czas na coś mocnego. Istne pierdolniecie. Sofciarze w tył zwrot bo taką ścianę dźwięku nie każdy będzie w stanie zdzierżyć. Discharge to, powstała w 1977 roku, hardcore punkowa kapela z Angli. Jest niewątpliwie jedną z bardziej wpływowych załóg tego gatunku. Hc/punk jaki grają określa się jako d-beat, są oni prekursorami takiego grania, pociągnęli za sobą w ten styl całą masę kapel. Ciężka, szybka i wściekła muzyka plus zaangażowany, anarchistyczny przekaz, tak w jednym zdaniu opisał bym tą kapelę.
Swoja pierwsza EP - Realities Of War - nagrali w 1980 roku, zajęło im to całe 3 godziny. Jest to chyba moje ulubione ich wydawnictwo. HC/Punk jaki tu serwują jest wolniejszy ale za to dużo brudniejszy i chaotyczny niż to miało miejsce później i chyba to jest czynnik decydujący. 4 numery, 4 i pół minuty. Naprawdę mocna rzecz.
W tym samym roku, 1980, nagrali swój drugi mini album - Fight Back. Panowie z Discharge rozkręcili się tutaj już na poważnie. Nie da się tych numerów słuchać na siedząco. Dwie pierwsze EPki uważam za genialne.
Kolejny w kolejce, w 1980 roku, był singiel Decontrol. Jak na moje, spuścili trochę z tonu. Co nie znaczy, że kawałki są złe, bo są bardzo dobre. Tylko do poprzednich raczej startu nie mają, niestety.
W maju 1981 nagrali dużą epke WHY. I to jest właśnie to. Było to pierwsze nagranie Dicharge do którego się przekonałem i nie mam w sumie żadnych wątpliwości czemu. Kapela osiągnęła tutaj szczyt balansu miedzy techniką gry a pankrokiem, wrzaskiem a przekazem, czasowo 15 minut to idealna dawka. Brakuje tylko kawałka-miazgatora, ale w sumie co z tego jak wszystkie są rewelacyjne?
Kolejne single trzymają bardzo dobry poziom. Niżej link do dwu kompaktowego wydawnictwa zawierającego wszystkie małe wydawnictwa od 1980 do '85 roku. Raz się przekonacie i nie wyjdzie wam to z bani na dłuuugi czas (jeżeli kiedyś wogóle). Ogień z dupy i klasyka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz